Czerwona szpilka

Zdecydowanie czerwona...
czerwona szpilka
a nawet mnogo -dwie,
bo i po co mi jedna!
Dzisiejszy cel niestety nienamierzony
Czerwone to towar deficytowy w Toruniu
I co tu począć, gdy wizja sobie i świat sobie
...już nawet rozważałam kalosze,
jednak dziur w dachu i awarii rur to ja w tym lokalu nie przewiduję
ale gdyby -to co mnie będzie obchodziło czy mam kalosze czerwone czy zielone

Ojj..żadnych extrimów nie będzie
a szpilki mają być czerwone i basta!



Wszystko ostatnio ma kolor czerwieni... jak to określił znajomy uznający się za eksperta w psychologicznym miszmaszu :

1/ osoby spowite w czerwień manifestują swoją odwagę... pewność siebie...poczucie własnej wartości...determinację...

bądź
2/ po czerwień sięgają osoby odcinające się od przeszłości i wyznaczające linię startu.

bądź
3/czerwień to seksualna aktywność-archetypiczne polowanie na kobietę w czerwieni to jak polowanie na mięso przez pierwotnych mężczyzn


ble... ble... ble...
Pan M. ostatnio powiedział ,że psychologia to żadna tam nauka, skoro nie ma constans i zgadzam sie w więcej niż stu procentach-- punkt widzenia zależy od punktu siedzenia przeciętego punktem myślenia!
Czy człowiek nie może odziać się w coś czerwonego jak mu w tym do twarzy?! Po co zaraz doszukiwać się drugiego dna!!!


PS. Kilka dni temu nabyłam płaszcz. Chyba nie musze dodawać jakiego koloru ;))

Smak kawy Cię budzi...



...minuty wciąż płyną,



Dziś nie jestem zbyt wylewna.
Po prostu - myśli ciążą bardziej niż wczorajsze wino...




...

Wyczarować śnieg

Kurcze chyba pomyliłam zaklęcia, bo spoglądając za okno widzę:


... płatki śniegu!!! puszyste, białe,piękne.

Diagnoza: Święta

Dokładnie rok temu jeszcze wierzyłam, że mogę polubić święta...
Nawet mnie kręciła cała ta aura migających lampeczek gdzie tylko nie spojrzysz, ulice pełne poszukiwaczy prezentów dla swoich najbliższych, siatki wypchane szynkami i pomarańczami (swoją drogą taki to sobie relikt PRL, czemu pomarańcze a nie banany?), renifery i mikołaje spoglądające ze sklepowych witryn, laski przebrane za śnieżynki wciskające świąteczne kredyty (bym później musiała zajmować emerytury naciągniętym staruszkom), we wszystkich miejscach publicznego użytku pobrzmiewają kolędowe nuty...
a...u rodziców na wsi biały spokój, od sąsiadów dolatuje zapach smażonego karpia, babcia lepi pierogi, wszyscy stroją obejścia tandetnymi światełkami.
...
...
A dziś ...nikt nie siedzi na miejscu kierowcy i łagodnym tonem nie tłumaczy,że w końcu uda nam się zaparkować pod Copernicusem (po co mi to przychodzi na myśl koniec wspominania!!! )

A dziś dla mnie brak magii-
Pozorne piękno - tuż za rogiem świąteczne centrum Torunia - jarmark z solnymi aniołkami, cukrową watą , oscypkami, pierniczkowymi karetami i gwiazdkami, pasiastymi lizakami, co czmychnięte z choinki kleją się do dziecięcych talerzyków na świątecznych biesiadach...
Widok jak z obrazka- szopka rzeczywistych rozmiarów, sianko i te sprawy. Po drugiej stronie placu sztuczne lodowisko i rechot dzieci, gdy któraś z dam uważająca się za Michelle Kwan obije pośladki próbując podwójnego axela.
Nota bene- pozorne piękno
- tutaj panowie w rękawiczkach z Wittchen poklepują się po plecach i życzą wesołych, a zza budki z choinkami dolatują niezdarne dźwięki harmoszki trzymanej w skostniałych rękach staruszka, który chciałby zjeść ciepłą zupę.
Na Sukienniczej kobieta z plastikową siatką wygrzebuje z kontenerów aluminiowe puszki.
Do mięsnego tłumy- jeden drugiemu skrobie marchewki mrucząc,że jemu się spieszy, bo pies w samochodzie bo woda na gazie, bo goście pod drzwiami itp.
W zatłoczonych autobusach fetor molowych odstraszaczy z babcinych futer i wyziew po czosnkowych syropkach na kaszel ... ohyda...

Ależ mnie dziś dopadła melancholia, kolejny mroźny wieczór.
Tylko tak usiąść przy kolacji z kieliszkiem grzanego, porozmawiać o niczym...zapalić świece, otulić się kocem, ugrzać stópki w czyiś udach i ...chyba nie muszę mówić co jeszcze...
Oooo...!!! właśnie w radio Jeżowska śpiewa "marzenia się spełniają!tylko mocno, mocno w nie wierz..."
no tak wierzę mocno i nic...nawet robię hokus pokus i nic
ani wina, ani kolacji, ani ud...




Ficus ginseng

Oświadczam wszem i wobec- zakupiłam zielone maleństwo

Pojechałam do ogrodniczego, wybrałam, dobrałam donicę, kupiłam, przywiozłam i mam!!!
Znajomi łapią się za głowę- ja i roślina- niemożliwe?A jednak!
Sama nie wiem czy postanowiłam zostać ogrodniczką czy obudziła się we mnie potrzeba roztoczenia opieki nad czymś , nad kimś.
Cóż poradzić nie ma się dzieci to trzeba przytaszczyć do domu ich substytut- żałosne, ale prawdziwe!!!
To tak dla niedowiarków!


Buńczucznie

buńczucznie--- dawno nie słyszałam tego zabawnego słowa.
Zawsze uważałam ,że pochodzi z epoki dinozaurów (fujj są okropne) i byłam pewna ,że wyginęło wraz z nimi.
Aż tu rano słucham sobie zetki i taki to PiS-owiec , wypowiadając się co do rzekomego sbectwa Olka puścił w eter słóweczko 'buńczucznie'.
Redaktorka prowadząca program,pewnie przebierała nogami pod stołem, co by na niego nie parsknąć...Sama mało nie udławiłam się herbatką..

Dobrze,że domowa biblioteczka nie tak uboga, to z ciekawości zerknęłam do Kopalińskiego jakie synonimy ma i tak:
Buńczucznie to też - czupurnie, zawadiacko, wyzywająco, zadziornie, impertynencko, zaczepnie, napastliwie, hardo, junacko, przekornie, buntowniczo, niepokornie, nieposłusznie, niesfornie....

i wiem!
i już wiem , mam idealne słowo podsumowujące mój weekend- buńczuczny.
Dokładnie taki, nie mniej, nie bardziej inny tylko buńczuczny!!!
drinki, piwa, gorąca muzyka, tłuczone kufle, balkonik,taksówka.......i długo długo nic.......obce mieszkanie, poranny smak ....mleka waniliowego, śniadanie kawa i późny powrót do rzeczywistości.......wieczór powtórka z rozrywki- oddelegowana z własnego mieszkanie.....lody, film... jaki??to chyba nieistotne...
Najważniejszy wniosek----omijać carpe diem min.3 miesiące. I już niech mnie nikt nie pyta dlaczego zawsze mówię,że 3!

Okraść listopad

Lubicie listopad???
Po co ja w ogóle pytam- nikt nie lubi tej zakały kalendarzowej- nawet nazwę ma wstrętną!
A gdyby tak czmychnąć kilka dni z listopada i dorzucić do ...kwietnia...maja ...czy innego ludzkiego m-ca?

wydaje się to być całkiem możliwe...

w naszym postkomunistycznym kraju wszystko jest możliwe...
posły-osły chcą by "trzech króli" był dniem wolnym od pracy
a czemu tak przy okazji nie okroić listopada-srada?!

Podsunąć im ten świetny pomysł?!
Trzeba by się spieszyć - w przyszłym tygodniu projekty zmian mają zatwierdzić ważniaki z PO.
Cholercia.... to wymaga wyprawki do Warszawki .... że też musiałam znaleźć pracę w tak nie odpowiednim momencie...

Może jest ochotnik?!
może...
może...
może...Prezydencik Łodzi zwany nota bene "czwartym królem"- jest niezły w te klocki...
więc trzeba ustawić się z takowym panem - skoro zdziałał cuda z 6 stycznia to z listopadem też da radę.
Pewnie wymóg kilku podpisików i od.. okradliśmy listopad!!!



Wiadomo, że Polacy to złodzieje - więc po co się z tym kryć ;)

Blond bomba


Noga z gazu panowie!!!

Na pasach dwa razy większa ode mnie , dwukrotnie dłuższa , o złotych lokach, ogromnych ciemnych oczach i nogach po samą szyję...Wyskoczyła...bo ona może... przecież nikt jej nie potrąci. I tu z bólem trzeba przyznać, że niestety ma rację...

Nagle spadła na moją biedną głowę myśl:

a ja?! No- nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę blond bombą!!!

I chociaż rano, kiedy przeglądałam się w lustrze, wydawało mi się, że wyglądam nieźle – to całe to przekonanie legło w gruzach.

Rzeczywistość jest okrutna – niektóre kobiety są ładniejsze od innych. Można nas szufladkować :

-od tych najlżejszych po te najcięższe, można mierzyć nasze piękno objętością klatki piersiowej , długością nóg ,włosów i pod wieloma innymi względami, o których przez wrodzoną delikatność i pruderię, nawet nie wspomnę.

Poniekąd pogodziłam się już z faktem, że nie wzbiję się ponad moje 165 centymetrów oraz nie dam rady zapuścić nagle włosów do pasa, a nawet z tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę nosiła rozmiaru 34.
Wmawiałam sobie...właśnie tak-wmawiam sobie... że choć
nie dostaję listów miłosnych od Clooneya, nie gwiżdżą za mną na ulicy, to jednak żyję w przeświadczeniu, że mam zalety.

Może nie zawsze i nie dla każdego, i nie wszędzie i nie w każdej pozycji i nie przy każdym oświetleniu i i nie w każdym kolorze, i nie w starym t-shircie, ale…może mam

Kiedyś bym się złościła, dlaczego ona a nie ja- dziś jedynie jej troszkę zazdroszczę... no dobra może troszkę więcej niż troszkę...

Ale halo halo ... tak chłodnym okiem - ja nie mogę uważać siebie za gorszą tylko dlatego, że dostałam w genach niewielki wzrost, tata dał cienki nos, muszę się nabiegać, żeby znaleźć odpowiednie dżinsy,moja fryzura ma zły dzień a paznokcie są za krótkie…
Zastanówmy się czy istnieją jakieś powody, dla których inne kobiety powinny przejmować się archetypem sexbomby?

Trywialnie można by pomyśleć - ona ma życie jak w madrycie- gdzie się zjawicie tam się wyśpicie!!!

A niby czemu?

  1. Blondi-bomba = niezdrowe otoczenie . Panie w warzywniaku są niemiłe,na ulicy zaczepiają ją jacyś podejrzani kolesie a policjanci legitymują stanowczo za często.
  2. Bombie trudno też o przyjaciół. Koleżanki z zazdrości o jej wdzięki będą się bały pokazywać jej swych chłopaków , a do tego same nie potrafią przejść nad urodą bomby do porządku dziennego i knują za jej plecami.
  3. Natomiast koledzy rzadko godzą się z faktem, że seks-bomba może być dla nich tylko śliczną, aseksualną koleżanką, a jeśli któremuś z delikwentów się to uda to– prędzej czy później zerwanie stosunków nastąpi z polecenia ich herszt kobiet.
  4. Mało tego-jeśli seks-bomba robi karierę, to pospólstwo (a zwłaszcza zawistne i wredne zwykłe bomby) czyni szeptane lub nieme aluzje, na jakiej drodze ów sukces został zdobyty.
I tak dochodzę do wniosku,że kobieta obdarzona niczym to Afrodyta, nie może liczyć na szczerość w kontaktach ze światem.
Babki zawiszczą, mężczyźni pożądają i nikt nie zastanawia się nad bogatym wnętrzem pięknej kobiety

dobrze, że ...
Nie jestem, nie byłam i nigdy nie będę seks bombą.

A za swoją dzisiejszą zazdrość będę się smagać w piekle!



Prawo czarnej serii

Gdyby podsumować dzisiejszy poranek, to okazałoby się, że stoję na równi pochyłej prowadzącej wprost do czarnej czeluści...
Bo..
no bo...
kto do cholery wymyślił, żeby zajęcia (nawet dla zaoczniaków) zaczynały się o nieprzyzwoitej godzinie.
Chętnie podpiszę się pod petycją życzliwych, by zwolnić planistów, dla których ósma to środek dnia!!!
Rozważam jeszcze umieszczenie budzika w koszu pod stertą puszek od piwa,
albo chociaż wyślę go na urlop do poniedziałku.

Nie no nie nie mogę szepce mi rozsądek i powstrzymuje fakt, że to jest komórkobudzik i pożegnanie z nim to też adios łączności ze światem.
W każdym razie totalny zawrót głowy.
Kurka wszystko jest na NIE.
7:20 zwlokłam wreszcie swoje zwłoki z łóżka i już o nie, nawet nie wstałam lewą nogą a na sam początek zaplątałam się we własną piżamę i runęłam jak długa.
Wyobrażacie to sobie przywitać dzień całując się z podłogą. I już zaczęłam żałować wczorajszego lenistwa. Jakiś chochlik mnie pokusił,że jej nie umyłam. Z dwojga złego wolałabym mieć poranna maseczkę z ajaksu niż wszystkie te paprochy na policzku.
Wizyta przed lustrem- dramat-położyłam się spać z mokrą głową. Wszystkie takie długowłose szczebioty jak ja wiedzą o co chodzi---gniazdo na głowie, że zmieściłoby się conajmniej pięć piskląt. Nie mam zamiaru robić za zastępczą matkę jakiś ptaszysk, koniecznie trza je umyć jeszcze raz.
No ale gdzie, tu czajnik się wyłączył, tu przyszedł jakiś sms(swoją drogą-zdurniał ktoś) i jeszcze trzeba szmatkę wyprasować, bo zmięte do koszuli to niepodobne a na zegarze 7:30. dobra chociaż grzywkę zmoczę (broń boże ,żebym jeszcze kiedykolwiek zrobiła sobie grzywkę). Zadowolona z siebie,że udało mi się wszystko ogarnąć, wkładam dżinsy, szukając skarpetek, susząc grzywkę i myjąc zęby i co. Tym razem nie powiedziała mi pasta do zębów, która pięknie stała na umywalce a zęby szorowały się żelem do twarzy!!!!!!
cholera, czemu te wszystkie złe rzeczy przydarzają się człowiekowi rano?! I tak nie-do-kawowana, zła na cały świat zbiegłam do samochodu, o dziwo miałam kluczyki na wierzchu, ale co tam po kluczykach jak wszędzie czerwoneeeeeee. Jakaś nowa gra czy co?! Zaoszczędzisz na jednym to drugie jest na NIE. Co tam jak przemknę jedne światełka na czerwonym to chyba nic się nie stanie, tym bardziej,że pustka na drodze jakby jakimś gazem wytruć toruniaków. Phh... przyuważył jakiś garniak w swoim piękniuśkim volvo, obtrąbił mnie, że pani ze sklepiku na rogu pewnie żałowała,że nie sprzedaje stoperów do uszu. Udałam słodką idiotkę, uśmiechnęłam się sycząc przez zęby brzydkie słowo i pojechałam sobie dalej. Niech ludzie patrzą na swój nos a nie zajmują się czyimś. Gościu stał na przeciwnych światłach i nic mu nie zagrażałam, nie było opcji, żebym rysnęła to jego czarne cacko.
Ale nie... taki jeden z drugim widzi kobietę za kierownicą to trzeba ją otrąbić, a co!! Pewnie sami robili tak nie raz, ale przecież oni są facetami- im wolno. Cholerne męskie poczucie wyższości, a przecież w statystykach kobiety mają mniej mandatów. Dobra zamykam ten nóż w kieszeni i drodzy panowie zostawiam was już w spokoju. Przynajmniej na dziś.
Oczywiście spóźniłam się na fakultet z prawa autorskiego. Stałam przed drzwiami i robiłam wyliczankę wejść, nie wejść, wejść, nie wejść, WEJść... ukryta się za barkami rozmiaru XXXL takiego jak ja spóźnialskiego i przemknęłam niezauważenie na swoje miejsce.
Uff ...pomyślałam sobie co by to było, gdyby pani doktor...że to ja... że niby się spóźniłam.
Oj marny mój losie!
Dla wyjaśnienia-miałam z nią ćwiczenia w tamtym roku i tak się zdarzyło.. zupełnie samo przez się... żadna w tym moja wina...ze w połowie semestru życzliwa Pani doktor przesunęła godzinę zajęć o piętnaście minut specjalnie,żeby księżniczka M. przestała się spóźniałać. Fajna z niej kobietka, ale lepiej, żebym jej o sobie nie przypominała. Po co ma niszczyć uczelniane mienie!
...jezusmaria...
obym jutro nie zaspała !!!

p.s. lubi ktoś dopijać poranną kawę ?!
-chyba wiecznie to robię

Nowe wydanie panny M.

Kawa, kawka, biała, czarna, latte, ze śmietanką czy bez ... wszystkie są pyszne(nom może oprócz tej z bolsem blue), ale najważniejsze to że jej smak i aromat działa na moje myśli jak alabaster . Jest jeszcze jeden pozytywny aspekt - w kamiennicy na Jęczmiennej, pod lampą z żarówką jak dla kur niosek, przy kuchennym stole- piski,śmiechy, chichy- przy kawce rzecz jasna.
I tak delektując się małą czarną nowa ja zaczynam blogową podróż.
Jeszcze do niedawna wylewałam swoje żale w innym tego typu portaliku, jednak wszystko się zmieniło, ludzie się zmienili i ja się zmieniłam. Bardzo się zmieniłam. Czara rozpaczy się przelała i wyszłam z amoku....
Nie zaserwowałam sobie koktajlu z cykutą. Czy słusznie?! To się okaże. Pewnie jeszcze wiele, wiele wódy Rosjanie wypiją zanim ja poczuję, że mogę komuś zaufać, na kimś polegać, kogoś bezwarunkowo obdarzyć uczuciem ( miłością?!)Ten temat zostawię na inną okazję, bo dziś trzeba się cieszyć---dostałam pracę :) Co będę robić?! Powertuję akta, ustawy i inne takie tam gry i zabawy. Żaden szczyt moich marzeń, wielka korporacja czy coś, tylko mała kancelaria komornicza, ale przynajmniej moja dziedzina i ciepła posadka. I dziś trzeba to uczcić, od poniedziałku skończą się nocne harce...tak tak drogie współlokatorki piwko w lodóweczce czeka.
Summa summarum panna M. zaczyna nowe życie albo jak kto woli- dopiero zaczyna żyć !