Kuchnia powraca do łask

Kuchnia (czyli miejsce gdzie ostatnio interesował mnie jedynie ekspres do kawy) ponownie staje się polem kulinarnej batali .
W końcu jesienne chandry trzeba czymś zagryźć, a i przyda się zebrać więcej tłuszczyku na zimę. Tym bardziej, że ogrzewanie w mym królestwie jest kiepskie i czasami pled oraz wełniany swetr nie wystarczają. Obiecuję sobie i wszyscy czytacze są tego świadkami,że jak będę miała własne gniazdko, to w każdym, ale to w każdym zakamarku będzie co najmniej + 24 stopnie. Niech na dworze szaleje mróz, śnieżyca, zamieć u mnie w domu musi być ciepło i basta. Mam tylko nadzieję, że do czasu, aż będę się zbierała się za takie przedsięwzięcie, jakim jest budowa domu , mądre głowy opatentują sposób na ekologiczne, wygodne i przede wszystkim tanie ogrzewanie. W tym momencie już się boję kolejnego rachunku za gaz.
No cóż- uroki mieszkania w kamiennicy !
Ale nie o obietnicach i ogrzewaniu miało być, tylko o jedzeniu.
Od dłuższego czasu moją ulubioną sałatką, jest sałatka brokułowa według przepisu maminy Olgi. Podbiła me serce swoją prostotą i smakiem. Mogę ją pochłaniać w każdych ilościach.
Polecam spróbować:

1 brokuł
pół opakowania makaronu (najlepsze są kokardki)
100 g słonecznika prażonego
1łyżka majonezu lub jogurtu
sól, pieprz
Ugotować brokuł i makaron, połączyć, dodać słonecznik, doprawić solą i pieprzem ... .......voilà

Smacznego!!!

3 komentarze:

  1. Słonecznika prażonego z Biedronki zapomniałaś dodać. A to niezwykle istotna wskazówka :) Unikniesz w ten sposób lawiny pytań o proces prażenia słonecznika :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. uppssss.... Tak słonecznik z Biedronki to cały sekret tej sałatki :)
    Pozdrawiam i zapraszam - niekoniecznie na sałatkę ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuszna uwaga! Bo jak ja mamie powiedziałam, że ma mi słonecznik prażony solony do sałatki kupić, to mi przyniosła, owszem prażony, ale nie łuskany ;)

    OdpowiedzUsuń

Twoje trzy grosze: